Szpakowate w Europie reprezentowane są przez trzy
gatunki; szpaka zwyczajnego (Sturnus vulgaris), szpaka jednobarwnego (Sturnus
unicolor) i pasterza (Pastor roseus). W Polsce możemy spotkać tylko
tego zwyczajnego szpaka. Ale czy na pewno jest on taki zwyczajny?
Przedstawicielstwo w naszym kraju wziął sobie do serca, ponieważ stał się
jednym z najliczniej gniazdujących gatunków. Z wyglądu przypomina kosa, z
którym jest często mylony. Ot czarny ptak z żółtym dziobem. Przy bliższym
przyjrzeniu stwierdzamy, że w przeciwieństwie do kosa jest fantazyjniej
ubarwiony. Jego czerń pełna jest metalicznych, zielonych i niebiesko –
fioletowych połysków. Gdy zbliża się zima ciało szpaka pokrywa się żółtobiałymi
perełkami. Podczas gdy kosy, jak przystało na ptaki wesoło skaczą po trawniku,
szpaki potrafią chodzić i energicznie kroczą, kołysząc się na boki.
Przyjaciel Mozarta
Wokalny repertuar tych ptaków zwyczajny również
nie jest. Szpaki skwierczą, kwiczą, metalicznie terkoczą i pieniście brzęczą.
Ich piosenki pełne są fletów, gwizdów i miękkich stukotów. Istna filharmonia!
Nic dziwnego, w końcu większość ptaków „ładnie śpiewa”. Ale szpaki i w tej
materii są niezwykłe. Należą bowiem do ptaków mimetycznych, co oznacza, że
potrafią naśladować dźwięki otoczenia. Podaje się, że zdolne są do kopiowania
dwudziestu gatunków przedstawicieli awifauny. I tak oto na czereśni możemy
usłyszeć łyskę, czajkę lub kulika. Mało tego! Szpaki potrafią udawać dźwięki
cywilizacji, gwiżdżą na psy jak ludzie, miauczą jak koty, udają silniki
motorów, alarmy samochodów i dzwonki telefonów komórkowych … oraz ludzką mowę.
Szpaczy mimetyzm nie jest nowym odkryciem, bowiem już od starożytności ptaki te
były trzymane w domowych wolierach, by zabawiać ludzi swoimi zdolnościami. Swój
prywatny okaz hodował sam Mozart. Jego skrzydlaty przyjaciel bardzo chętnie
wyśpiewywał utwory kompozytora, czym zapewne zyskał jego ogromne względy.
Śmierć śpiewaka bardzo wstrząsnęła Wolfgangiem, podobno urządził mu luksusowy
pochówek i napisał wiersz pochwalny.
Nauki ludzkiej mowy u szpaka podjął się między innymi
polski ornitolog Jan Sokołowski. Po dwóch latach starań szpak Wicek
wypowiedział magiczne słowo „profesorze”, podsłuchane zapewne u gości
Sokołowskiego, którzy tak go tytułowali. Po pewnym czasie nauczył się
wypowiadać swoje imię, a także przywoływać badacza i jego psa zwrotem „Wicek,
Wicek, Urwis”. Niestety więcej słów nie wypowiedział, nauczył się jednak głosu
trąbki myśliwskiej, której nagranie odsłuchiwał syn Sokołowskiego, oraz nucił z
nim jego ulubioną uwerturę do Cyrulika sewilskiego. Naukowiec mimo sympatii do
Wicka uznał, że nie posiada on pojęcia o własnej osobie, a zdolność mowy jest u
niego czysto odtwórcza i świadczy o dużym sprycie tego gatunku.
Murmuration
Poza zdolnościami wokalnymi szpaki zadziwiają swoim
życiem towarzyskim. Po odbytych lęgach i wypełnieniu rodzicielskich obowiązków
ptaki te gromadzą się w gigantyczne stada, które w dzień napadają na owocowe
drzewka a nocą zimują w trzcinowiskach. Przeloty tak dużych stad również nie są
takie zwyczajne. To istny popis podniebnych, synchronicznych akrobacji. W
języku angielskim ma ono nawet swoją własną nazwę – murmuration. Zjawisko to
ciężko opisać słowami, najlepiej zobaczyć je samemu. Jest bardzo imponujące. W
sieci pojawia się coraz więcej relacji z tych szpaczych popisów, to chyba
najsłynniejsze nagranie dwóch studentek szkoły filmowej:
Murmuration stanowi również niezłą gratkę dla
fotografów. W 2005 roku Richard Barnes zaprezentował galerię zdjęć tego
zjawiska obserwowanego nad Rzymem (link galerii http://www.richardbarnes.net/projects/#/murmur-1/.) Naukowcy nie są zgodni co to
funkcji tego procesu. Podejrzewa się, że służy ono odstraszeniu drapieżników.
Za teorią tą przemawia odkrycie, że każdy osobnik ze stada znajduje się tyle
samo czasu na brzegach formacji, gdzie najbardziej narażony jest na atak ptaków
szponiastych. Gdyby tylko część osobników przebywała stale na brzegach
zniechęcona, narażaniem własnego życia opuściłaby stado, które z czasem uległo
by rozpadowi.
Murmuration frapuje naukowców z całego świata.
Jako, że w przyrodzie wszystko dąży do entropii, czyli nieuporządkowania, taki
synchroniczny przelot tak wielu osobników jest sporą zagadką. Rzymski zespół
Andrea Cavagna używając komputerowych modeli i algorytmów podjął próbę zbadania
tego fenomenu. Obserwowali między innymi te same szpacze stada, które
fotografował Richard Barnes do swojej wystawy. Wykazali, iż ptaki w formacji
trzymają się blisko siebie na wyciągnięcie skrzydła, czyli około 15 – 20 cm,
aby nie rozbić szyku. Dowiedli, że formacji nie przewodzi żaden osobnik, każdy
szpak obserwuje swoich siedmiu sąsiadów i robi dokładnie to co oni. Naukowcy
postanowili ująć to zjawisko w ramy fizyczno - matematyczne i przyrównali
porządek w stadzie do modelu układów magnetycznych w punktach krytycznych –
tzw. Modelu Heisenberga. W dużym uproszczeniu wytłumaczyli to w następujący
sposób: skoro żelazo schłodzone do odpowiedniej temperatury osiąga punkt
krytyczny i spontanicznie się magnetyzuje to widocznie szpaki również osiągają
pewien punkt krytyczny, który decyduje o formułowaniu stada i kierunkach jego
lotu. Proste, prawda? ;)
Szpakami karmiony
O tym, że szpaki są równie mądre i sprytne jak samo
prawo Heisenberga i zapewne wiele innych ludzkich praw wiadomo nie od dziś. Od
dawna bowiem w języku polskim funkcjonuje powiedzenie „szpakami karmiony”, na
określenie osoby mądrej i przebiegłej, takiej która radzi sobie w każdej
życiowej sytuacji. Tak, kiedyś szpaki powszechnie jadano, współcześnie robi się
z nich zapiekanki i pasztety tylko w niektórych krajach basenu Morza
Śródziemnego. Mimo to szpaki radzą sobie wyśmienicie. Oprócz wspaniałego dźwiękonaśladownictwa
i synchronicznych pokazów lotniczych potrafią zaradzić wielu codziennym
problemom. Doskonale znają się na farmacji i do wyścielenia gniazda wyszukują
liści krwawnika i tataraku, słynących z właściwości odkażających. Dzięki nim
zwalczają uciążliwe pasożyty zewnętrzne takie jak roztocze czy pchły,
zagrażające głównie pisklętom. Poza tym posiadają bardzo dobrze rozwinięty
zmysł smaku. Jeśli jakiś owad nie zachwyci ich kulinarnych gustów wypuszczają
go z dzioba bez uszkadzania darując mu życie.
Inteligencję szpaków badała Julia Carter z
uniwersytetu w Bristolu. Zauważyła bowiem, że ptaki żerują kiedy nikt na nie
patrzy. W swoim badaniach dowiodła, iż szpaki mają ogromną awersję do oczu i
wszystkiego co je przypomina. Badane ptaki wykazywały reakcję nawet na
najmniejsze zmiany w ludzkiej twarzy i układzie ich oczu. Szpaki wyczuwają
kiedy są obserwowane, przestają wtedy żerować i stają się czujniejsze. Może
wynikać to z faktu, iż drapieżniki zanim zaatakują bacznie przyglądają się
ofiarom. Widocznie szpaki poznały tę zależność i nie dają się tak łatwo
zaskoczyć. Zjawisko to próbowano wykorzystać do konstrukcji skutecznych
straszaków na szpacze stada plądrujące owocowe uprawy. Ptaki okazały się jednak
sprytniejsze i szybko nauczyły się, że straszaki mimo posiadania przerażających
oczu mają ograniczony zakres ruchu i w ostateczności nic im zrobić nie mogą. I
kto tu szpakom podskoczy?
Szkodnik z mocną głową
Pierwotnie szpaki zamieszkiwały lasy, jednak szybko
przeniosły się w okolice ludzkich osad, a w latach 6o i 70 XX wieku w okresie
popularności budek lęgowych zwanych szpakówkami, przeniosły się do miast.
Szacuje się, że na terenach rolniczych na kilometr kwadratowy przypada kilka
par szpaków, we Wrocławskich parkach jest to już kilkadziesiąt par na kilometr
kwadratowy. Z Europy do Ameryki szpaki przywiózł pewien nowojorski farmaceuta
pod koniec XIX wieku. Z przywiezionych 50 par przeżyło 16 i tak rozprzestrzeniły
się na kontynencie, że w 2003 roku szpak stał się drugim najliczniejszym
ptakiem Ameryki. Niestety nie jest tam jednak zbyt lubiany, gdyż zajmuje
wysokie miejsca w rankingach najbardziej znienawidzonych zwierząt. Bardzo
szybko stał się gatunkiem inwazyjnym. Oprócz ogromnych szkód jakie wyrządzają
tysięczne stada na polach uprawnych i w sadach, problem stanowią również
odchody które po sobie zostawiają. Niszczą one elewacje budynków, karoserie
samochodów, dodatkowo wykryto w nich drobnoustroje mogące wywoływać choroby
układu pokarmowego u ludzi i świń. Olbrzymie szpacze stada gromadzące się w
pobliżach lotnisk stanowią zagrożenie dla ruchu lotniczego. I jak to zazwyczaj
bywa z introdukowanymi gatunkami, szpaki wypierają z miejsc lęgowych rodzime
amerykańskie gatunki takie jak np. jaskółczyk modry.
W rodzimej Europie szpaki również traktowane są jak
szkodniki. Na zimowiskach w południowej części kontynentu sieją spustoszenia w
winnicach, przez co są tam tępione. W Polsce sadownicy też za nimi nie przepadają,
na szczęście mogą asekurować się jedynie siatkami i innymi „strachami na
wróble”, gdyż szpak podlega u nas ścisłej ochronie gatunkowej. Prawdą jest
jednak, że plądrują sady w zawrotnym tempie. I tu też wykształciły niezwykłą
cechę. Ptaki jedzące owoce gustują w świeżej zdobyczy prosto z drzewa, ale nie
pogardzą także fermentującym spadem. Racząc się owocowym winkiem potrafią lekko
się wstawić. Szpaki jednak mają mocną głowę, czternaście razy mocniejszą niż
człowiek! Bo tyle razy więcej ich ciałka mieszczą enzymu rozkładającego
alkohol. Być może w 1947 roku pewne szpacze stado przesadziło jednak z owocowym
trunkiem, gdyż postanowiło odpocząć na wskazówkach londyńskiego Big Bena, które
niestety nie wytrzymały ich ciężaru i czas w Londynie się zatrzymał.
Gwiazda wśród ptaków
Szpaki skrywają wiele tajemnic, chociażby kwestie
swojej nazwy. Łacińskie vulgaris – zwyczajny, powszechny
odnosi się zapewne do ich licznego występowania. Skąd nazwa „szpak” nie jest
jasne do dziś. W dawnej polszczyźnie odnosząc się do wydawanych przez nie
dźwięków mianowano je „skorzec” lub „skworzec”, podobnie jak we współczesnym
języku rosyjskim – skworiec. Anglicy i Niemcy nazwę zaczerpnęli od gwiaździstej
sylwetki szpaka w locie i nazywają je odpowiednio starling i Star. Podobnie
brzmiące niemieckie słowo Spatz określa jednak wróbla. Jakby na to nie spojrzeć
szpak jest zwyczajny tylko z nazwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz